piątek, 2 stycznia 2015

Epilog

Do czytania polecam:
Kołysanka dla Belli
Skinny Love
Pisane przy:
People help the people

(Kursywą opisałam rolę Louisa,niesłyszalną dla pozostałych bohaterów,to bardzo ważne dla zrozumienia tekstu)

Cześć! Jestem Louis Tomlinson i zostałem zamordowany. Jednak przeżyłem! Bóg postanowił dać mi szansę na pożegnanie i przebaczenie,by moi przyjaciele nie żyli z ogromnym ciężarem na sercu. Dokładnie rok temu oddałem-zwrócone mi- życie mojemu synkowi i od tej pory jestem aniołem stróżem. Wierzcie,lub nie,ale stróże istnieją. Poznaliście moją historię w trudnym świecie show business'u,przeplataną problemami rodzinnymi i mam tu na myśli alkoholizm i awanturnictwo moich przyjaciół,a także odrzucenie z tym związane. Moja śmierć powinna wszystko zakończyć,jednak pragnę zaspokoić waszą ciekawość,co do dalszych losów moich najbliższych. Jest rok 2017, od czasu śmierci spędzam dużo czasu w ciele mojego słodkiego malucha i w ten sposób sprawuję pieczę nad wszystkimi wokoło. Nie narzekam,Leo jest dzieckiem rozpieszczanym do granic możliwości. Zayn spełnił moją prośbę i już od roku wzorowo opiekuje się moimi aniołkami. Będę mu za to wdzięczny do końca życia. 
W porządku,tak się tylko mówi,zgoda? 

Zayn karmi dwójkę rocznych rozrabiaków. W porządku,karmi Olivię. Leo w tym czasie zajmuje się porcją spaghetti,należącą do Zayna. Ma przy tym dużo zabawy i ciągle chichocze. Nabiera makaron w rączki i wkłada do buźki,brudząc się sosem, i jest to dla niego niesamowite,bo hej,możliwość napełnienia brzuszka i widok pionowej kreseczki między brwiami taty Zayna daje taką samą frajdę,co prezent pod choinką.
Malik odwraca głowę w kierunku chłopca i Leo już widzi kreseczkę,której nadał imię Kreseczka,i czuje się tak,jak zawsze,gdy mulat,po kąpieli,zostawia go na chwilę w samym pampersie.Po prostu szał,pieluszki latają,a Leo klaszcze w rączki,by pochwalić tatę Zayna.
-Kesecka!- Chłopiec wykrzykuje w zachwycie,a cała złość ulatuje,bo Zayn jest rozczulony urokiem przybranego synka.
-Chodź,skrzacie...-Mężczyzna przygarnia malucha w ramiona i kieruje się w stronę łazienki,a Leo wytrzeszcza oczka,bo nie może uwierzyć,że to się dzieje. Już drugi raz tego dnia spotka się ze swoją wanienką i żółtą kaczką,zwaną Kaczką.
-Tati..?
-Słucham,ptysiu?
-Kąpu?
-Tak.
-Kocham cię.
I Zayn czuje przyjemne ciepło w sercu.Leo uwielbia kąpiele tak samo,jak jego ojciec i zawsze,gdy Zayn zanosi go do łazienki,ten mówi,że go kocha.
Wkłada małą wanienkę do dużej wanny,by uniknąć zalania łazienki,następnie reguluje temperaturę wody,dodaje truskawkowego płynu do kąpieli i układa chłopca wygodnie. Maluch wita się z Kaczką,daje całusa tacie Zaynowi i odprowadza go wzrokiem. Malik wraca do kuchni,ale nikogo tam nie zastaje,więc rusza do salonu.Serce spada mu gdzieś w okolice jelit,gdy widzi Kate. Kobieta tuli do siebie córeczkę,opierając czoło na ramieniu Louisa,obecnego jako fototapeta na ścianie. Zayn słyszy cichy szloch i nie zastanawia się dłużej,podchodzi do blondynki i obejmuje jej talię,wprowadzając jej ciało w łagodne kołysanie.
-Czuję,że robimy źle... - Jej głos drży i jest cichy. Zayn nie odpowiada,jedynie przyciska ją mocniej do siebie i daje wsparcie,bo wie,że bardzo tego potrzebuje.
-Nie powinnam cię kochać,Zayn...
*
Olivia i Leo śpią spokojnie,trzymając się za rączki,a Kate błąka się po salonie,gdy nagle czuje ciepłe dłonie na biodrach. Odwraca się i uśmiecha delikatnie na widok Zayna,który wprowadza spokój do jej rozchwianej emocjonalnie duszy. W kącie pokoju stoi Louis,ale oni go nie widzą.
-Tęsknisz za nim?
-Wiem,że tu jest,ale to tak boli...Tak dawno nie widziałam jego uśmiechu,nie czułam jego dotyku...Wciąż mam nadzieję,że to tylko głupi żart,a On zaraz wyskoczy z szafy i rzuci głupim żartem,który wcale nie jest śmieszny...
-Heeej!
-Wiem,Katie...
-I czuję się,jakbym go zdradzała,bo...Chyba cię kocham,Zayn,ale...
-Shh...
-Nie przerywaj jej,kutasie! Kate,mów! Powiedz,że go kochasz,taka jest prawda,proszę!
-Boję się,Zayn.
-Zayn na ratunek! Kate,błagam,nie zmarnuj sobie życia,nie niszcz tego,co buduję już od roku,nie wycofuj się!
-Kate,nie zmuszę cię do miłości. Louis jest dla mnie cholernie ważny,przepłakałem wiele nocy od jego śmierci...
-Boże,ty bekso,masz być jej opoką! A ty co? No jasne,poryczcie sobie razem,jesteście beznadziejni.
-Gdyby...jeśli Louis dałby mi jakiś znak,że się na to zgadza...
Waza roztrzaskuje się na podłodze i Kate rusza do kuchni,by przynieść zmiotkę i plastikowy pojemnik,a Louis stoi,z wytrzeszczonymi oczami,jego szczęka niemal opada na ziemię.
-Dałem znak,a ty to sprzątasz?! A jak przyślę wam księdza z obrączkami,to mu się wyspowiadacie i odprawicie z kwitkiem? Poczta z nieba nie dochodzi,Zayn,zrób coś!
Nic się nie dzieje,panuje cisza i Louis chce płakać. Co jeszcze ma zrobić,by Kate zrozumiała,że chce jej szczęścia u boku Zayna? I wtedy telewizor rozbłyska światłem,a na ekranie pojawia się Louis.Posiniaczony,blady,zmęczony życiem.Kate zasłania usta dłonią,powstrzymując płacz,a Zayn wpatruje się z niedowierzaniem w obraz przyjaciela.
-Jeśli tego nie zrozumiecie,to popełnię samobójstwo.To nic,że już nie żyję...

"Mam już dość."

Z głośników wydobywa się pierwsze zdanie i Kate zalewa się łzami.

"Moje poczucie wewnętrznej beznadziei doprowadza mnie do szaleństwa. Robiąc kanapki myślę,jak długo bym się wykrwawiał,gdybym wbił sobie nóż w nadgarstek.Jedząc zupę chcę się zachłysnąć,idąc ulicą chcę się rzucić pod samochód. Wciąż trzymam żyletkę w kieszeni spodni i to parzy. Jak nisko można upaść? Ja błagam o śmierć w każdej modlitwie,w każdej sytuacji. Jestem zrujnowany,a nikt nie chce mi pomóc,dosypując truciznę do porannej herbaty,czy wieczornej lampki wina.To boli,to tak bardzo boli. Kate,wiem,że sobie beze mnie poradzisz. Zayn ci pomoże,kochanie. Będę wam kibicował,gdy już znajdę w sobie wystarczająco odwagi,by ze sobą skończyć. Zayn,wybacz,ale ja nie potrafię być silny...Błagam,zrozumcie mnie i pozwólcie mi odejść,bo tak bardzo się męczę..."

Szatyn przerywa,zanosząc się płaczem. Chowa twarz w dłoniach,a jego ramiona drżą.

"Harry,Liam,Niall,Zayn,Kate...Przepraszam... Powiedzcie mojej mamie,że ją kocham. Moje kochane rodzeństwo też kocham.Proszę,powiedzcie im to."

A potem słychać już tylko jakiś pomruk i Louis połyka niezliczoną ilość podejrzanych tabletek,traci przytomność,a do pokoju wbiega Niall i krzyczy. Obraz gaśnie.
-To chyba był znak,o który prosiłaś.
-Gratuluję,cóż za spostrzegawczość...
To Zayn wykonuje pierwszy krok.
Podchodzi do blondynki i łączy ich usta w delikatnym pocałunku,wyrażającym tak wiele emocji i niewypowiedzianych słów.
Louis uśmiecha się szeroko i ma ochotę przybić sobie piątkę.
To właśnie robi.
*
20 maja 2017 to dzień szczególny,bo dziś odbywa się chrzest pierwszego dziecka Liama i Stelli. Młodzi rodzice uśmiechali się podczas całej uroczystości w kościele i w pewnym momencie padło pytanie:
-Jak nazwaliście swojego syna?
I Liam uśmiecha się bardziej,kiedy mówi:
-Lucas Louis Payne.
Kate ściska mocniej dłoń Zayna,a ten posyła jej czuły uśmiech i pochyla się,by złożyć na jej ustach całusa. Niall i Harry nie odstępowali swojego chrześniaka na krok,gdy przyszedł czas na kameralną imprezę w ogrodzie Liama. Kate i Zayn pilnowali swoich pociech,a Louis siedział przy ogrodzeniu i bacznie obserwował Stylesa.
-Będą z tobą kłopoty,Harry...
*
31 maja Louis przekonał się,że miał rację.
Harry obudził się rano i poprosił o śmierć.
Harry przygotował sobie lunch i poprosił o śmierć.
Harry upił łyk wieczornej herbaty i poprosił o śmierć.
Minutę po północy wstał z łóżka i padł na kolana.
-Louis,proszę,zabierz mnie stąd...
Tomlinson siedział w fotelu,pocierając dłonią skroń,bo nie,nie zabije przyjaciela.
-Wiem,że tu jesteś,Tommo...Zawsze jesteś. Proszę,zrób coś...
-Idź spać,chłopie...
-Nie chcę żyć.Nie potrafię bez ciebie. Jesteś na mnie zły,bo zdałem sobie z tego sprawę,gdy było już za późno,prawda?
-Nie.
-Ja też jestem na siebie zły. Ale chcę to naprawić,tylko powiedz,jak?
-Idź spać i zapomnij o śmierci.
-Nie mam odwagi się zabić.
-I Bogu za to dziękuję,cioto!
-Pomóż mi. Chcę być z tobą...
-To będzie dłuuga noc...
Szatyn westchnął cicho i oparł brodę na dłoni. Harry wstał i zaczął chodzić po pokoju. Był wściekły,krzyczał,że chce śmierci,że Louis ma coś zrobić,bo on sam się zabije i wtedy skopie mu tyłek,gdy już do niego dołączy. Louis piorunował go wzrokiem,wyzywał od głupków,ale brunet tego nie słyszał. I w końcu poirytowanie Tomlinsona sięgnęło apogeum.
-Chcesz umrzeć?! Proszę bardzo!
Niebieskooki przycisnął dłoń do serca przyjaciela i zacisnął powieki,bojąc się tego,co zaraz zrobi. Jednak widział cierpienie z oczach o kolorze mchu,potrzebę śmierci.Zagryzł wargę,a Harry jęknął cicho i padł bezwładnie na ziemię,a kolor jego skóry zlewał się z białym dywanem.
*
15 kwietnia Harry wyszedł ze szpitala,trzymając w dłoni kopertę. Stanął na schodkach,otworzył ją i rozwinął złożoną kartkę z wynikami badań.
-Za rok,o tej porze będziemy razem.- Cichy szept dotarł do uszu chłopca o kręconych włosach,na co ten uśmiechnął się szeroko.
-Wykorzystaj ten czas,Harry...Zastanów się...Jeszcze będę mógł cię uratować...
-Dziękuję,Louis.

Zapewne uważacie mnie teraz za potwora.
Nie dziwię się wam,ale wiem,że postąpiłem słusznie.
Harry nie potrafi cieszyć się życiem,a minął już rok od mojej śmierci.
Odbudowałem wszystkich,prócz tego chłopca.
Jeśli jest tylko jedno wyjście,by był szczęśliwy,pomogę mu.
Dałem mu rok.
W każdym momencie może się rozmyślić,a go uzdrowię.
Taka jest siła braterskiej miłości.
Rozglądajcie się uważnie,może wśród Was jest osoba,która cierpi i niemo błaga o pomoc.
Patrzcie w oczy,bo tylko w nich kryje się prawda.
Okazujcie uczucia rodzinie i przyjaciołom,bo jutro może być już za późno.
Uważajcie,bo strata bliskiej osoby to tylko jeden moment,
który niesie za sobą dziesiątki nieprzespanych nocy,setki modlitw,tysiące łez.

Wiem jedno: to będzie ważny rok.
Ale to już zupełnie inna historia.



_________________________________
Przepraszam za możliwe błędy,poprawię,gdy znajdę chwilę czasu...

Dziękuję za to,że poznaliście tę historię.
Dziękuję za wejścia na bloga.
Dziękuję za miłe słowa w komentarzach.
Dziękuję,że mogłam przekazać siebie i historii Louisa.
Dziękuję Wam z całego serca
 i 
mam nadzieję,że nie zawiedliście się na epilogu...
:)

sobota, 8 listopada 2014

ludzie,pomocy

Spieprzyłam.
Miałam taki fajny sen o epilogu i... Leżę.

Nie chcę zwalić ostatniego akcentu tej historii...

Zróbmy tak. Proszę Was o radę.
Wolicie epilog dobijający (a jestem do tego zdolna),czy raczej na zasadzie kontrastu,coś lekkiego i przyjemnego?
Pomóżcie,proszę.



PS. Nie dodam dziś. Nie przewidziałam poważnych problemów z sercem w ostatnich dniach,wybaczcie,jeśli czakaliście.

piątek, 22 sierpnia 2014

#12

-Chcę go przytulić...
Kate wyszeptała,puszczając dłoń Zayna. Całą rozprawę nie przerywali kontaktu fizycznego.Malik obejmował jej wąską talię,a ona złączyła ich dłonie.Potrzebowali wzajemnego wsparcia.
-Katie,nie możesz. Jesteśmy na sali sądowej. Poczekaj,aż będzie po wszystk-
-Chcę.
-Idź.
Nie było sensu się kłócić.Kate jest uparta i Zayn jej nie powstrzyma.Uśmiechnęła się lekko,wstała i podbiegła do ławy oskarżonych,ignorując irytujący dźwięk uderzania sądowym młotkiem.Stwierdzenie,że Harry był zaskoczony,byłoby niedopowiedzeniem.Rozpłakał się,jak małe dziecko,przyciskając do siebie ciało przyjaciółki.
-Dlaczego mi to robicie?
Drżący szept przerwał ciszę,panującą między tą dwójką.Kate zmarszczyła brwi.
-Dlaczego cieszycie się z mojej kary? Co ja wam zrobiłem?
-Harry,o czym ty mówisz?
-Sądziłem,że ty mnie zrozumiesz...
-Idioto,dostałeś wyrok w zawieszeniu!
-To znaczy...?
-Nie idziesz do więzienia!
-O Jezu...
Styles zamarł.Krew zawrzała w jego żyłach,oczy zaszły łzami,a ogromny kamień spadł z jego serca.Nie pójdzie do więzienia.Wróci do domu.W całej tej euforii nie zauważył,że w tej chwili popełnił ogromny błąd.Zanim się zorientował,jego język pieścił podniebienie blondynki,a jego usta ocierały się o inne,pulchne,dotąd nieznane.
-Harry...
Cichy,zachrypnięty głos odbił się echem po sali sądowej i Ariana wybiegła,zanosząc się płaczem.
Harry pocałował Kate,na oczach swojej dziewczyny.
Harry pocałował ukochaną swojego zmarłego przyjaciela,a jego ukochana na to patrzyła.
Kate przygryzła wargę,czując się winna.
Sekundy niezręcznej ciszy,wewnętrznej walki.
Co teraz? Myśl o pocieszeniu zszokowanej blondynki atakowała myśl o odnalezieniu szatynki i przeprosinach.
Ostatecznie wszyscy zostali wyproszeni z sali i Harry wrócił do domu samotnie.
*
Kate uśmiechała się na widok swoich pociech.18 sierpnia był pięknym,słonecznym dniem.Ptaki ćwierkały,promienie słoneczne otulały ciepłem i blondynka mogła szczerze powiedzieć,że to dobry dzień.Spędzała go w parku,siedząc na kocu i ciesząc się chwilami spędzanymi z czteromiesięcznymi dziećmi. Leo dzisiaj po raz pierwszy pokazał,że jest dużym chłopcem i umie raczkować.Jego siostra dopingowała go radosnymi piskami i machaniem rączkami.Kate również była dumna z synka i uśmiechała się,widząc wesołe iskierki w błękitnych oczkach malucha.
-Livi,nie wychodzimy za kocyk.
Olivia podarowała jej swój firmowy uśmieszek i zabawnie zmarszczyła nosek,siadając na pupę przy koszyku z zabawkami.
-Chodź,aniołku...
Kobieta wzięła synka na ręce,gdy zauważyła oznaki zmęczenia.Leo jest chłopcem upartym,ale nieco słabszym od siostry bliźniaczki i niektóre czynności przychodzą mu trudniej,niż Olivce.
Leo spojrzał na mamę i Kate miała ochotę płakać,bo Louis patrzał na nią identycznie i malec tak łudząco go przypominał.Zasłoniła usta dłonią,łkając cicho.Delikatny powiew wiatru przyjemnie otulił jej ciało,a chłopiec przytulił się mocno,chcąc dodać jej siły.Nadal nie radziła sobie ze stratą Louisa. Wiedziała,że Lou oddał duszę Leo,ale to wciąż bolało.Chciała mieć ich obu,tak trudno to zrozumieć?Louis nawiedził ją tylko dwa razy; w dniu swojej śmierci i w dniu pogrzebu. Powiedział jej wtedy,że zawsze jest tuż obok niej i poprosił,by się nie poddawała,bo dzieci potrzebują miłości,troski i uwagi. Kate przyrzekła,że tak zrobi,a potem płakała całą noc,niemal czując ciepło ramion ukochanego.Krzyczała,błagała,zaklinała wszystkie bóstwa,a Louis tam był i gładził jej plecy.
Teraz jest tutaj,wierząc,że Lou siedzi obok i uśmiecha się. Kate chce,żeby się uśmiechał,widząc,jak się stara.Potrzebuje jego wsparcia,bo sama sobie nie poradzi.
Czuje drobne ramionka,kurczowo uczepione jej szyi i chichocze,bo wie,że to Leo.Leo,który jeszcze nie jest świadom tego,co zrobił dla niego Louis.Ile poświęcił dla życia tego malucha.Ale kiedyś się dowie i Kate jest pewna,że Louis stanie się bohaterem. Chociaż...On już nim jest.A Olivia i Leo mają najwspanialszego Anioła Stróża.
"Ty również go masz..."
Cichy szept,niesiony powiewem wiatru dotarł do uszu Kate i blondynka uśmiechnęła się pod nosem.Spojrzała przed siebie i go zobaczyła.Stał kilka metrów przed nią.Wyraźnie zadowolony,puścił do niej oczko i zamienił się w złote drobinki,które wniknęły w ciałko wtulonego w nią maluszka.
Kate pokręciła głową,owijając ramionami chłopca,a chwilkę później również Olivkę.
Louis jest natrętny i,nawet po śmierci,nie przejmuje się prywatnością jej myśli.
To jedna z rzeczy,za które Kate go kocha.

_________________
Tu zaszła pomyłka!
Przepraszam Was bardzo. Ten wątek jest króciutki,ale to dlatego,że:
1)Nie potrafię opisać uczuć Kate tak,by nie ryczeć przy tym,jak bóbr.
2)Nie pasował mi do żadnego rozdziału.
Przed nami ostatni rozdział,a potem już tylko epilog ;)
Ostrzegam,że kolejny rozdział będzie długi.Bardzo długi.
Szablonu się chyba nie doczekam,wybaczcie,że blog jest taki...goły? ;/

środa, 13 sierpnia 2014

#11

13 sierpnia 2016 roku,Harry miał stanąć przed sądem.Czy się bał? Jak cholera.Gdzieś w głębi duszy modlił się,by mu się udało.Pragnął,by to,że jest sławnym Harrym Stylesem,uchroniło go od kary.Dzisiaj jednak porzucił wszelką nadzieję.
Siedząc w kącie więziennej celi,przygryzał boleśnie wargę.
-Boże,pomóż mi...
Oślepił go silny strumień światła i musiał zmrużyć oczy,a z dłoni zrobić prowizoryczny daszek,by cokolwiek widzieć.
-Co do cholery?
Mruknął,widząc białą sylwetkę,otoczoną białą poświatą. Postać miała na sobie białe spodnie,bordową bluzkę i białą marynarkę.Hazz zmierzył go wzrokiem.
-Nie cholera,tylko Louis,niewychowany wielkoludzie.
-Louis?!
-No Louis.Co się tak gapisz,jakbyś ducha zobaczył?
-Lou...
-Oh,racja...
Szatyn zachichotał dźwięcznie,a Harry jeszcze szerzej otworzył buzię i przetarł oczy.Louis stał przed nim,w całej okazałości i wyglądał pięknie.
-Hazz...Skarbku,zamknij buzię,bo ci muchy nalecą...
-Ale...Ale,ale,ale,ale,ale jak?!
-Niezbadane są cuda natury.A tak poważnie,to twoja łepetyna chyba ciut za mocno przytuliła podłogę,zeszłej nocy...
-I masz skrzydła...
Harry wychrypiał słabo,skupiając uwagę na pierzastych skrzydłach pięknego chłopca.
-Curly,jestem taki,jakiego mnie sobie wyobrażasz.Wciąż powtarzasz,że jestem aniołem,więc mam skrzydła.Ale nie po to tu jestem.
-A po co?
Loczek usiadł po turecku i z zaciekawieniem obserwował swojego przyjaciela.Louis uśmiechnął się serdecznie,siadając naprzeciw niego.
-W coś ty się wpakował,stary? Pobicie? Dwukrotne?
-On zasłużył! To bydle cię zgwałciło,Louis!
-Harry,ja jestem teraz tam,na górze!Nie wrócę,nie mogę...
-Ale ja musiałem cię pomścić!
-I co z tego masz? Harry,nie chcę,żebyś siedział z przestępcami,gwałcicielami,mordercami...
-Lou,przepraszam...
-Shhh...
Louis odgarnął niesforny kosmyk włosów młodszego chłopca.Harry zamknął oczy,delektując się przyjemnym,trochę dziwnym ciepłem.
-Pomożesz mi,Loueh?
-Spróbuję...Wiesz,że jestem przy tobie,w każdej chwili...Ale co ja mogę zrobić? Zabrać sędziemu młotek i chodzić po sali,strasząc wszystkich?
-Mógłbyś...
-Nie,wcale nie.Ale podoba mi się twój tok myślenia.
Tommo roześmiał się głośno i ten śmiech był muzyką dla uszu Stylesa.
-Tęskię,LouLou...Wszyscy tęsknią...
-Ja z wami jestem.Oddałem życie swojemu synkowi,ale nadal z wami jestem...Obserwuję was,pilnuję...Niestety nie zdążyłem zatrzasnąć cię w łazience i teraz siedzisz tutaj...
-Za ciebie mogę trafić do więzienia...
-Nie trafisz.
-Skąd ta pewność?
-Jestem twoim stróżem,ptysiu.
-Przystojnym stróżem...
-Zabójczo przystojnym.
Oboje zachichotali,jak małe dzieci.
-Zatem jesteś wytworem mojej wyobraźni,tak?
-Yup.Wszystko za sprawą twojej główki.
-Yhyym...
Cwany uśmieszek Hazzy i Louis stał ubrany w czarny garnitu,krawat i białą koszulę.Niebieskooki założył okulary i skrzyżował ręce na piersi.
-Jestem Bond.James Bond...
-No chyba nieee...
-Harry,co ty...Księżniczka,poważnie?Ty daj się leczyć,człowieku...
-Jako aniołek jesteś najpiękniejszy...
-Hazz,bez żartów.Policjanci po ciebie idą...
-Co? Tak szybko?Lou...
Oddech Stylesa przyspieszył,a jego oczy zeszkliły się. Bał się.
-Stary,damy radę.Wypnij dumnie pierś i pokaż,kim jesteś. Jesteś Harry Styles!
-Jestem Harry Styles!
-Harry Styles?Czas na rozprawę...
Dwaj policjanci stanęli w progu celi.Harry uniósł głowę.
-Jestem skończony...
*
-Gdzie on jest?
-Zobaczymy go dopiero na rozprawie.
Zayn się niecierpliwił.Ariana wciąż go uspokajała,ale on się martwił.
-A jeśli trafi do więzienia?
-Nie trafi...
W porządku,Ariana zachowywała się podejrzanie,ale Zayn wolał w to nie wnikać.Razem z nim,w sądzie było tak wielu ludzi...Liam i Niall,Nick i jego asystentka,pani Twist i masa dziennikarzy.Jakieś dwadzieścia minut później,policjant wpuścił ich na salę.Było sztywno,twarz prokuratora wyrażała obrzydzenie,Nick pragnął surowego wyroku,Harry uśmiechał się...
-Czemu on się uśmiecha?Wygląda,jakby wcale nie żałował...
Liam szepnął do Nialla,a blondyn tylko wzruszył ramionami,ukrywając słodkie lukrecje w kieszeni marynarki.
-Bo nie żałuje.
-Nie żryj w sądzie.
-Znowu zaczynasz?
-Proszę wstać,sąd idzie.
Potężny głos strażnika rozniósł się po sali.Rozprawa rozpoczęła się...
*
To trwało ponad dwie godziny.Zeznania pokrzywdzonego,potem oskarżonego,a na koniec głos zabrali świadkowie.Harry uśmiechał się cały ten czas.Na sali był tylko ciałem.Jego myśli krążyły wokół spotkania z Louisem.Ocknął się dopiero,gdy to usłyszał.Urywki całego orzeczenia.
-...Uznaje Harolda Edwarda Stylesa winnego zarzucanego mu czynu i skazuje go n...
Harry przestał słuchać. Załamał się.Spuścił głowę i zaczął cicho łkać,nie zwracając uwagi na to,że kilka sekund później trójka jego przyjaciół wykrzykuje coś,brzmiąc na zadowolonych.Nie mógł uwierzyć,że jego najlepsi kumple cieszą się z tego,że on idzie do więzienia.Poczuł się zdradzony.

____________________________________
Krótki,wiem.
Ale to dlatego,że został nam jeden rozdział do epilogu! 
Yaaaay!
Wszystkiego najlepszego z okazji moich urodzin,ptysie ;)x.

niedziela, 10 sierpnia 2014

notka

Ponieważ 13 są moje urodziny.
.
postanowiłam zrobić Wam prezent i opublikować rozdział ;)

nie powiadomię o tym na tt,bo tego dnia nie będzie mnie w domu,więc musicie sami sprawdzić x.

tymczasem zapraszam na mój nowy ask,chętnie z kimś sobie pogadam,bo kurde,nudne te wakacje ;/

na poprawę humoru wstawiam Louisa

ohhh,jaki uroczy...

Głupiutki Loui...



buziaki i do 13-ego :)

 Elli x.

niedziela, 27 lipca 2014

Zawieszenie broni.

Plany:
Epilog - 31.08.2014

Rzeczywistość:
Zawieszenie bloga,do odwołania.- 27.07.2014

Nie wiem,co się dzieje.
Komentarzy i wejść coraz mniej.
Komentarz to dla Was minuta pisania,a dla autora ogromna motywacja.
Sądzę,że to przez to,że korzystacie z wakacji i wyjeżdżacie.
Więc zawieszam bloga do odwołania.
Zapewne do końca wakacji.
Dajcie znać,gdy już wrócicie i będziecie gotowi na trzy ostatnie rozdziały You Can feel my presence. 

Buziaki,Elli  :)x.

(aww, marzy mi się szablon z tym zdjęciem x.)