czwartek, 22 maja 2014

#4

pisałam to przy Whitney Houston-I look to you. i Celine Dion- Alone Nie wiem,jak się przy tym czyta,ale pisanie szło całkiem przyjemnie :)

enjoy.x
_________________________

Marzec przywitał Londyn piękną pogodą. Promienie słoneczne ogrzewały spragnione ciepła ciała, świat budził się do życia.Niebo już nie płakało,jakby wiedziało,że Louis już niedługo zaszczyci samego Boga,wstępując w zastępy Jego aniołów. Jego włosy odzyskają piękny,karmelowy kolor,jego skórę obleje ciepła barwa cappucino, jego twarz przyozdobi serdeczny uśmiech i pojawi się przed obliczem Pana,nagrodzony parą lśniąco-białych skrzydeł.
Kate miała żal do Boga.Jakim prawem zabrał jej sens życia? Jak mógł być na tyle okrutny,by postawić na jej drodze złamanego anioła,pozwolić jej się nim zaopiekować...a potem tak po prostu go zabrać? Teraz płakała, gdy On czekał na chłopca,by wynagrodzić mu cierpienie,którego doświadczył na ziemi. Wiosna napawała wszystkich radością,a ona traciła siły z każdą sekundą patrzenia na nieruchome ciało ukochanego, z każdym piknięciem aparatury,podtrzymującej życie.
Rozpoczął się siódmy miesiąc ciąży.Minął trzeci miesiąc śpiączki Louisa, choć Zayn uparcie powtarzał,że Tommo jest w podróży. Mulat zawiózł Kate do jej rodziców,bo uznał,że powinni wiedzieć o dziecku. Jej pofarbowane na głębokie bordo włosy lśniły w słońcu,odbijając się ciepłą czerwienią.Jej dłoń spoczywała na dużym ciążowym brzuszku,gdy przechodziła przez próg domu swojej mamy. Doskonale znała każdą krzywiznę na ścianach,każdą rysę na meblach. Pamiętała morze wylanych łez. Pamiętała to piekło. Miała teraz 23 lata, a jej serce napełniło się bólem,wywołanym wspomnieniami.
-Kate?
Już w przedpokoju ujrzała swoją rodzicielkę.
-Kate,to naprawdę Ty?
-Tak,mamo...
Obie płakały,tkwiąc w ciasnym uścisku.Długo rozmawiały,każda przekazała wiele emocji,opowiadając o czasie,kiedy się nie widziały. Margaret z iskierkami w oczach spoglądała na brzuch córki.
-Siódmy miesiąc. Bliźniaki.
-Kto jest ojcem?
Dziewczyna zacisnęła oczy, a jej serce krwawiło.Na twarzy pojawił się jednak nikły uśmiech,gdy szeptała:
-Najcudowniejszy mężczyzna na świecie,mamo...
-Jak ma na imię
-Louis. Louis T-
Kate wstała,słysząc przekleństwo z salonu.
-Nie wierzę...
-Katie,posłuch-
-Nie! Dlacz... Jakim prawem?!
Jej monolog przerwał mężczyzna,który wcześniej nie zauważył gościa.Trzymał w ręku gazetę.
-Mam już dość.Wszędzie piszą o tym gówniarzu, co go zgwałcili i zabili. No rany boskie,ile można?! Małolaty za nim płaczą... Pedał pierdolony,mógłby już zdechnąć. Przynajmniej przestaliby o nim trąbić na prawo i lewo. Ilu ludzi – DZIECI- ginie przez brutalne morderstwo i nikt się tym nie przejmuje, a tu taka cipa piszczała kilka lat na scenie i teraz wielkie hal...oooo! No proszę,kogo my tu mamy?
-Co Ty tutaj robisz?
-Trochę szacunku,jestem twoim ojcem.Widzę,że zaciążyłaś.Kto jest ojcem bachora? Czy może sama nie wiesz?
-Mark!
-Wiem,kto jest ojcem... Ten „pedał pierdolony,który mógłby już zdechnąć.”
-Oh... czyli jednak wiedział,do czego służy kutas. Gratulacje,córeczko.
-Nie nazywaj mnie tak!
Kate zacisnęła dłonie w pięści.
-Jesteś potworem.
-Ostro. Coś jeszcze?
-Żałuję,że tu przyszłam, ale... Zanim odejdę, powiem, jak bardzo cię nienawidzę... 'tato'. Całe moje życie usiane było łzami. Przez ciebie,gnoju! Odebrałeś mi dzieciństwo,nienawidzę cię każdą komórką swojego ciała.Nie jesteś moim ojcem. Jedynie mnie spłodziłeś.
Mark zaśmiał się gorzko.
-Więc kim jestem,huh?
-Nikim.
Cwany uśmieszek zszedł z twarzy podstarzałego mężczyzny.
-Słucham?
-Dobrze słyszałeś.Dla mnie jesteś nikim.
-Wyjdź stąd. Wypierdalaj!
-Byle schlany gnój nie będzie mi rozkazywał.
-Giń mi z oczu,puszczalska dziwko,bo nie ręczę za siebie.
-I co zrobisz? Zgwałcisz mnie... jak mamę?
Słowa wychodziły z jej ust z jadem,który mógł zabić.Nie ma słów,które opisałyby, ile kosztowało ją wypowiedzenie tego jednego pytania. Atmosfera przesiąkała nienawiścią.
-Nienawidzę cię,tak bardzo cię nienawidzę... życzę ci śmierci. Chcę,żebyś zdechł.Nie jesteś wart ani krzty litości. A Ty,mamo... Nie wierzę,że nadal z nim jesteś.Po tym,co ci robił... po tym,co NAM robił...
-Katie...
-Milcz.Gwałcił cię,wyzywał,popychał... Nie spałaś po nocach,trzymając nóż pod poduszką...Modliłaś się,by ten... by on nie wrócił do domu pijany...a teraz co? Żyjecie sobie spokojnie?W ogóle nie masz godności...Żadnego szacunku do samej siebie.
Słone łzy zamazywały widok,zarówno córce, jak i matce. Margaret chciała coś powiedzieć,już otwierała usta, ale Kate pokręciła głową i wyszła.Czekał na nią Zayn.Po powrocie długo trzymał ją w ramionach i pozwolił się wypłakać. Właśnie wtedy obiecał sobie,że będzie bronił tej delikatnej istoty.Będzie się nią opiekował,dopóki Louis nie wróci.Przyjął to za swoje zadanie i to zrobi. Dla Kate. Dla Louisa. Dla ich dzieci. Dla siebie?
*
Liam był wykończony. Nie spał od kilku dni,zajmując się wszystkimi dookoła. Pytał o stan Louisa, odciągał Harry'ego od szpitalnego łóżka,pilnując,by przypadkiem znowu nie wylądował za kratkami.Nie mógł spojrzeć w oczy Zaynowi. Uważał,by prasa nie odkryła jego potajemnego związku ze Stellą. Do tego doszła organizacja charytatywnego koncertu na cześć Louisa,z którego dochody zostaną przeznaczone na instytucje pomagające ludziom z problemami psychicznymi,typu depresja, oraz na dzieci z rodzin patologicznych.
Był późny wieczór,gdy wziął gorącą kąpiel,wypił herbatę i położył się do łóżka.
-Dobranoc,Li...
-Dobranoc, Nialler...
-Dobranoc,Leeyum...
-Dobranoc, Hazza...
Szatyn wyłączył lampkę nocną i ułożył się wygodnie. Nie minęło 5 sekund,a podniósł się gwałtownie,klasnął w dłonie,włączając światło i zamarł. W jego łóżku leżał Niall,a zaraz obok niego Harry. Wymienili spojrzenia i ciszę przeciął donośny krzyk Payne'a.Z boku wyglądało to komicznie.Brązowe oczy wielkości piłeczek go ping-ponga, nieśmiały wzrok blondyna i niewinne spojrzenie,błagające o zrozumienie, wysokiego bruneta.
-CO WY TU ROBICIE?!
-Nie krzycz...
-Proszę...
Liam przymknął oczy i mentalnie policzył do dziesięciu.Otworzył je,już spokojniejszy.
-Jak się tu dostaliście?
-Drzwiami.
No tak, Niall ma rozum 5-latka. Dla niego czarne,to czarne, a białe jest białym. Nie umie,lub nie chce dojrzeć głębszego znaczenia wypowiedzianych słów.Liam uderzył się z płaskiej dłoni w czoło,a Harry zachichotał chłopięco.
-Wiem,że drzwiami. Kiedy? Jak? Po co?
-To może ja?
Styles podniósł rękę,niczym wzorowy uczeń.Liam skinął głową.
-Weszliśmy,gdy brałeś prysznic.Nie zamknąłeś drzwi,więc...
-Ale dlaczego? Macie swoje mieszkania.
-Ja... Louis bywał u mnie tak często,a teraz go nie ma,ja... Ja wiem,że on żyje,ale ja go widzę... Widzę,jak chodzi po moim salonie i uśmiecha się beztrosko,jakbym nigdy nie wyrządził mu krzywdy...Dzwoniłem do mamy,a ona spytała,czy mam gorączkę i powiedziała,że umówi mnie na spotkanie z psychologiem,ja...Nie mogę spać,on chodzi i... i nagle wchodzi we mnie,a moje serce bije,jak szalone, duszę się...Liam,nie odsyłaj mnie do domu,potrzebuję,żeby ktoś mnie przytulił,Louis robił to tak często,nawet,gdy był na mnie potwornie zły i przeze mnie płakał,to mnie przytulał,i mówił,że jestem jego małym dzieciaczkiem,i to dawało mi siły,choć on wtedy cierpiał i ja tak strasznie żałuję,i chcę cofnąć czas i...-
-Hazz,spokojnie.
-Proszę,pomóż mi...
Harry nie potrafił ukrywać emocji. Nie potrafił zachować pokerowej twarzy.Jego tęczówki w odcieniu szkarłatu pogłębiły swój kolor,przez łzy pełne bólu. Przygryzał wargę w obawie,że zostanie uznany za wariata.Największy bezdusznik nie potrafiłby przejść obojętnie nad krzywdą tego chłopca.Payne rozłożył przyjaźnie ramiona,w które młodszy wpadł niemalże od razu,tuląc się do jego boku.Szatyn wplótł palce w kręcone włosy i gładził je,drapiąc kojąco skórę głowy.Wciąż pozostawał Niall i Liam był ciekaw jego historii,więc posłał mu pytające spojrzenie.
-Masz wygodne łóżko.
-Nialler...
-Dobra,już dobra... Nie chcę mieszkać sam.Wiem,ciągle się kłócimy, wcześniej prawie się nie zabiliśmy,ale... Jest nudno. Nikt mnie nie drażni,nikt nie wytyka mi ogromnej ilości jedzenia i nie szydzi,że będę gruby i nigdy nie znajdę żony...Wróć do mnie,Liam... Potrzebuję takiej zrzędy,której wiecznie nic nie pasuje... Potrzebuję Ciebie.
-Aww, to takie słodkie,Horan.
-Pieprz się.
-Mamy znowu razem zamieszkać?
Niall kiwnął głową.
-Dla Louisa. Gdy się już obudzi,zobaczy,że się zmieniliśmy.Nie będzie się nas bał...
-Zgoda.
-Liam,mam błagać na kol... Zgoda?
-Możesz wrócić,Twój pokój na ciebie czeka.
-Zamierzam cię teraz przytulić,Liam.
-Nie do wiary! Niall Horan... Ten Niall Horan... chce mnie przytulić?Gdzie masz nóż? Wbijesz mi go w plecy,tak? A może w brzuch?Zadźgasz mnie scyzorykiem,czy udusisz własnymi rękami?
-Jesteś największym kretynem świata,Liam.
Liam uśmiechnął się, Niall to odwzajemnił i przytulił się do wolnego boku przyjaciela.Payne został oblężony. I wszystko byłoby miłe,gdy nie fakt,że Harry nie radził sobie z tęsknotą,a cały dom nagle pochłonęła ciemność.
-Przecież nikt nie klasnął,dlaczego zgasło światło?
-A właśnie...Bo...Bałem się,że odrzucisz propozycję zamieszkania razem,więc przekupiłem tych od energetyki,żeby odłączyli ci prąd,żebyś nie miał gdzie mieszkać i wprowadził się do mnie,a wtedy miałbym te kilka godzin,żeby zamknąć cię w piwnicy i nie wypuszczać,dopóki nie przekonałbym cię do zamieszkania razem...

-HORAN,TY IDIOTO!

_________________________________________________
Dalej będziecie narzekać na długość rozdziałów? ten ma 1234 słowa! :D 
Zachwyca mnie oglądalność bloga. Serio. jakieś dwa tysiaki wyświetleń na jeden post. :)
Mogę liczyć na komentarze?
Liczyć mi się nie chce, więc...
Następny rozdział pojawi się dopiero,gdy zobaczę fajną liczbę opinii :)
nie podam tej liczby,żeby było bez oszukiwania.
Wierzę w Was! x.

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział !
    A końcówka >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
    Normalnie HAHAHAHHAHA :D

    Chcę, żeby Louis się już obudził :( Brakuje mi go :( Mam nadzieję, że niebawem się znów pojawi :)

    Pozdrawiam - @zosia_official ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. bosh na początku sie poryczłam xd
    czyżbyś zamierzyła to?
    rozdział zajebisty :)
    kocham <3
    cekam na kolejny rozdział
    i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie się pogodzili . awww :*
    Horan serio jesteś takim idiotą czy tylko udajesz ?
    Trójka porąbańców.
    jej ojciec jest...ughhhh...zabiłabym siekierą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy Zi i Katie? ;o Nie... Nie mogą! Ale denerwuje mnie to, że Liam i Stella są razem! No! Oni też nie mogą! xd Ale to na końcu mnie rozwaliło ^^ Nialler i ten "plan B" ;3 Rozdział ogólnie jest cudy :) Z resztą jak zawsze ;)) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. http://1d-she-diary-beautiful-butterfly.blogspot.com/
    zapraszam nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale to jest super :3 nareszcie kolejny rozdział już nie mogłam się doczekać ;) mam nadzieję że Louis się obudzi i wszystko będzie jakoś ok ;3 pozdro i weny ~ Misia

    OdpowiedzUsuń