pisałam to przy Whitney Houston-I look to you. i Celine Dion- Alone Nie wiem,jak się przy tym czyta,ale pisanie szło całkiem przyjemnie :)
enjoy.x
_________________________
Marzec przywitał
Londyn piękną pogodą. Promienie słoneczne ogrzewały spragnione
ciepła ciała, świat budził się do życia.Niebo już nie
płakało,jakby wiedziało,że Louis już niedługo zaszczyci samego
Boga,wstępując w zastępy Jego aniołów. Jego włosy odzyskają
piękny,karmelowy kolor,jego skórę obleje ciepła barwa cappucino,
jego twarz przyozdobi serdeczny uśmiech i pojawi się przed obliczem
Pana,nagrodzony parą lśniąco-białych skrzydeł.
Kate miała żal do
Boga.Jakim prawem zabrał jej sens życia? Jak mógł być na tyle
okrutny,by postawić na jej drodze złamanego anioła,pozwolić jej
się nim zaopiekować...a potem tak po prostu go zabrać? Teraz
płakała, gdy On czekał na chłopca,by wynagrodzić mu
cierpienie,którego doświadczył na ziemi. Wiosna napawała
wszystkich radością,a ona traciła siły z każdą sekundą
patrzenia na nieruchome ciało ukochanego, z każdym piknięciem
aparatury,podtrzymującej życie.
Rozpoczął się
siódmy miesiąc ciąży.Minął trzeci miesiąc śpiączki Louisa,
choć Zayn uparcie powtarzał,że Tommo jest w podróży. Mulat
zawiózł Kate do jej rodziców,bo uznał,że powinni wiedzieć o
dziecku. Jej pofarbowane na głębokie bordo włosy lśniły w
słońcu,odbijając się ciepłą czerwienią.Jej dłoń spoczywała
na dużym ciążowym brzuszku,gdy przechodziła przez próg domu
swojej mamy. Doskonale znała każdą krzywiznę na ścianach,każdą
rysę na meblach. Pamiętała morze wylanych łez. Pamiętała to
piekło. Miała teraz 23 lata, a jej serce napełniło się
bólem,wywołanym wspomnieniami.
-Kate?
Już w przedpokoju
ujrzała swoją rodzicielkę.
-Kate,to naprawdę
Ty?
-Tak,mamo...
Obie płakały,tkwiąc
w ciasnym uścisku.Długo rozmawiały,każda przekazała wiele
emocji,opowiadając o czasie,kiedy się nie widziały. Margaret z
iskierkami w oczach spoglądała na brzuch córki.
-Siódmy miesiąc.
Bliźniaki.
-Kto jest ojcem?
Dziewczyna zacisnęła
oczy, a jej serce krwawiło.Na twarzy pojawił się jednak nikły
uśmiech,gdy szeptała:
-Najcudowniejszy
mężczyzna na świecie,mamo...
-Jak ma na imię
-Louis. Louis T-
Kate wstała,słysząc
przekleństwo z salonu.
-Nie wierzę...
-Katie,posłuch-
-Nie! Dlacz... Jakim
prawem?!
Jej monolog przerwał
mężczyzna,który wcześniej nie zauważył gościa.Trzymał w ręku
gazetę.
-Mam już
dość.Wszędzie piszą o tym gówniarzu, co go zgwałcili i zabili.
No rany boskie,ile można?! Małolaty za nim płaczą... Pedał
pierdolony,mógłby już zdechnąć. Przynajmniej przestaliby o nim
trąbić na prawo i lewo. Ilu ludzi – DZIECI- ginie przez brutalne
morderstwo i nikt się tym nie przejmuje, a tu taka cipa piszczała
kilka lat na scenie i teraz wielkie hal...oooo! No proszę,kogo my tu
mamy?
-Co Ty tutaj robisz?
-Trochę
szacunku,jestem twoim ojcem.Widzę,że zaciążyłaś.Kto jest ojcem
bachora? Czy może sama nie wiesz?
-Mark!
-Wiem,kto jest
ojcem... Ten „pedał pierdolony,który mógłby już zdechnąć.”
-Oh... czyli jednak
wiedział,do czego służy kutas. Gratulacje,córeczko.
-Nie nazywaj mnie
tak!
Kate zacisnęła
dłonie w pięści.
-Jesteś potworem.
-Ostro. Coś
jeszcze?
-Żałuję,że tu
przyszłam, ale... Zanim odejdę, powiem, jak bardzo cię
nienawidzę... 'tato'. Całe moje życie usiane było łzami.
Przez ciebie,gnoju! Odebrałeś mi dzieciństwo,nienawidzę cię
każdą komórką swojego ciała.Nie jesteś moim ojcem. Jedynie mnie
spłodziłeś.
Mark zaśmiał się
gorzko.
-Więc kim
jestem,huh?
-Nikim.
Cwany uśmieszek
zszedł z twarzy podstarzałego mężczyzny.
-Słucham?
-Dobrze
słyszałeś.Dla mnie jesteś nikim.
-Wyjdź stąd.
Wypierdalaj!
-Byle schlany gnój
nie będzie mi rozkazywał.
-Giń mi z
oczu,puszczalska dziwko,bo nie ręczę za siebie.
-I co zrobisz?
Zgwałcisz mnie... jak mamę?
Słowa wychodziły z
jej ust z jadem,który mógł zabić.Nie ma słów,które opisałyby,
ile kosztowało ją wypowiedzenie tego jednego pytania. Atmosfera
przesiąkała nienawiścią.
-Nienawidzę cię,tak
bardzo cię nienawidzę... życzę ci śmierci. Chcę,żebyś
zdechł.Nie jesteś wart ani krzty litości. A Ty,mamo... Nie
wierzę,że nadal z nim jesteś.Po tym,co ci robił... po tym,co NAM
robił...
-Katie...
-Milcz.Gwałcił
cię,wyzywał,popychał... Nie spałaś po nocach,trzymając nóż
pod poduszką...Modliłaś się,by ten... by on nie wrócił do domu
pijany...a teraz co? Żyjecie sobie spokojnie?W ogóle nie masz
godności...Żadnego szacunku do samej siebie.
Słone łzy
zamazywały widok,zarówno córce, jak i matce. Margaret chciała coś
powiedzieć,już otwierała usta, ale Kate pokręciła głową i
wyszła.Czekał na nią Zayn.Po powrocie długo trzymał ją w
ramionach i pozwolił się wypłakać. Właśnie wtedy obiecał
sobie,że będzie bronił tej delikatnej istoty.Będzie się nią
opiekował,dopóki Louis nie wróci.Przyjął to za swoje zadanie i
to zrobi. Dla Kate. Dla Louisa. Dla ich dzieci. Dla siebie?
*
Liam był
wykończony. Nie spał od kilku dni,zajmując się wszystkimi
dookoła. Pytał o stan Louisa, odciągał Harry'ego od szpitalnego
łóżka,pilnując,by przypadkiem znowu nie wylądował za
kratkami.Nie mógł spojrzeć w oczy Zaynowi. Uważał,by prasa nie
odkryła jego potajemnego związku ze Stellą. Do tego doszła
organizacja charytatywnego koncertu na cześć Louisa,z którego
dochody zostaną przeznaczone na instytucje pomagające ludziom z
problemami psychicznymi,typu depresja, oraz na dzieci z rodzin
patologicznych.
Był późny
wieczór,gdy wziął gorącą kąpiel,wypił herbatę i położył
się do łóżka.
-Dobranoc,Li...
-Dobranoc,
Nialler...
-Dobranoc,Leeyum...
-Dobranoc, Hazza...
Szatyn wyłączył
lampkę nocną i ułożył się wygodnie. Nie minęło 5 sekund,a
podniósł się gwałtownie,klasnął w dłonie,włączając światło
i zamarł. W jego łóżku leżał Niall,a zaraz obok niego Harry.
Wymienili spojrzenia i ciszę przeciął donośny krzyk Payne'a.Z
boku wyglądało to komicznie.Brązowe oczy wielkości piłeczek go
ping-ponga, nieśmiały wzrok blondyna i niewinne
spojrzenie,błagające o zrozumienie, wysokiego bruneta.
-CO WY TU ROBICIE?!
-Nie krzycz...
-Proszę...
Liam przymknął
oczy i mentalnie policzył do dziesięciu.Otworzył je,już
spokojniejszy.
-Jak się tu
dostaliście?
-Drzwiami.
No tak, Niall ma
rozum 5-latka. Dla niego czarne,to czarne, a białe jest białym. Nie
umie,lub nie chce dojrzeć głębszego znaczenia wypowiedzianych
słów.Liam uderzył się z płaskiej dłoni w czoło,a Harry
zachichotał chłopięco.
-Wiem,że drzwiami.
Kiedy? Jak? Po co?
-To może ja?
Styles podniósł
rękę,niczym wzorowy uczeń.Liam skinął głową.
-Weszliśmy,gdy
brałeś prysznic.Nie zamknąłeś drzwi,więc...
-Ale dlaczego? Macie
swoje mieszkania.
-Ja... Louis bywał
u mnie tak często,a teraz go nie ma,ja... Ja wiem,że on żyje,ale
ja go widzę... Widzę,jak chodzi po moim salonie i uśmiecha się
beztrosko,jakbym nigdy nie wyrządził mu krzywdy...Dzwoniłem do
mamy,a ona spytała,czy mam gorączkę i powiedziała,że umówi mnie
na spotkanie z psychologiem,ja...Nie mogę spać,on chodzi i... i
nagle wchodzi we mnie,a moje serce bije,jak szalone, duszę
się...Liam,nie odsyłaj mnie do domu,potrzebuję,żeby ktoś mnie
przytulił,Louis robił to tak często,nawet,gdy był na mnie
potwornie zły i przeze mnie płakał,to mnie przytulał,i mówił,że
jestem jego małym dzieciaczkiem,i to dawało mi siły,choć on wtedy
cierpiał i ja tak strasznie żałuję,i chcę cofnąć czas i...-
-Hazz,spokojnie.
-Proszę,pomóż
mi...
Harry nie potrafił
ukrywać emocji. Nie potrafił zachować pokerowej twarzy.Jego
tęczówki w odcieniu szkarłatu pogłębiły swój kolor,przez łzy
pełne bólu. Przygryzał wargę w obawie,że zostanie uznany za
wariata.Największy bezdusznik nie potrafiłby przejść obojętnie
nad krzywdą tego chłopca.Payne rozłożył przyjaźnie ramiona,w
które młodszy wpadł niemalże od razu,tuląc się do jego
boku.Szatyn wplótł palce w kręcone włosy i gładził je,drapiąc
kojąco skórę głowy.Wciąż pozostawał Niall i Liam był ciekaw
jego historii,więc posłał mu pytające spojrzenie.
-Masz wygodne łóżko.
-Nialler...
-Dobra,już dobra...
Nie chcę mieszkać sam.Wiem,ciągle się kłócimy, wcześniej
prawie się nie zabiliśmy,ale... Jest nudno. Nikt mnie nie
drażni,nikt nie wytyka mi ogromnej ilości jedzenia i nie szydzi,że
będę gruby i nigdy nie znajdę żony...Wróć do mnie,Liam...
Potrzebuję takiej zrzędy,której wiecznie nic nie pasuje...
Potrzebuję Ciebie.
-Aww, to takie
słodkie,Horan.
-Pieprz się.
-Mamy znowu razem
zamieszkać?
Niall kiwnął
głową.
-Dla Louisa. Gdy się
już obudzi,zobaczy,że się zmieniliśmy.Nie będzie się nas bał...
-Zgoda.
-Liam,mam błagać
na kol... Zgoda?
-Możesz wrócić,Twój
pokój na ciebie czeka.
-Zamierzam cię
teraz przytulić,Liam.
-Nie do wiary! Niall
Horan... Ten Niall Horan... chce mnie przytulić?Gdzie masz nóż?
Wbijesz mi go w plecy,tak? A może w brzuch?Zadźgasz mnie
scyzorykiem,czy udusisz własnymi rękami?
-Jesteś największym
kretynem świata,Liam.
Liam uśmiechnął
się, Niall to odwzajemnił i przytulił się do wolnego boku
przyjaciela.Payne został oblężony. I wszystko byłoby miłe,gdy
nie fakt,że Harry nie radził sobie z tęsknotą,a cały dom nagle
pochłonęła ciemność.
-Przecież nikt nie
klasnął,dlaczego zgasło światło?
-A
właśnie...Bo...Bałem się,że odrzucisz propozycję zamieszkania
razem,więc przekupiłem tych od energetyki,żeby odłączyli ci
prąd,żebyś nie miał gdzie mieszkać i wprowadził się do mnie,a
wtedy miałbym te kilka godzin,żeby zamknąć cię w piwnicy i nie
wypuszczać,dopóki nie przekonałbym cię do zamieszkania razem...
-HORAN,TY IDIOTO!
_________________________________________________
Dalej będziecie narzekać na długość rozdziałów? ten ma 1234 słowa! :D
Zachwyca mnie oglądalność bloga. Serio. jakieś dwa tysiaki wyświetleń na jeden post. :)
Mogę liczyć na komentarze?
Liczyć mi się nie chce, więc...
Następny rozdział pojawi się dopiero,gdy zobaczę fajną liczbę opinii :)
nie podam tej liczby,żeby było bez oszukiwania.
Wierzę w Was! x.
Świetny rozdział !
OdpowiedzUsuńA końcówka >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Normalnie HAHAHAHHAHA :D
Chcę, żeby Louis się już obudził :( Brakuje mi go :( Mam nadzieję, że niebawem się znów pojawi :)
Pozdrawiam - @zosia_official ^.^
bosh na początku sie poryczłam xd
OdpowiedzUsuńczyżbyś zamierzyła to?
rozdział zajebisty :)
kocham <3
cekam na kolejny rozdział
i życzę weny ;*
Wreszcie się pogodzili . awww :*
OdpowiedzUsuńHoran serio jesteś takim idiotą czy tylko udajesz ?
Trójka porąbańców.
jej ojciec jest...ughhhh...zabiłabym siekierą.
Czy Zi i Katie? ;o Nie... Nie mogą! Ale denerwuje mnie to, że Liam i Stella są razem! No! Oni też nie mogą! xd Ale to na końcu mnie rozwaliło ^^ Nialler i ten "plan B" ;3 Rozdział ogólnie jest cudy :) Z resztą jak zawsze ;)) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńhttp://1d-she-diary-beautiful-butterfly.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńzapraszam nowy rozdział :)
Ale to jest super :3 nareszcie kolejny rozdział już nie mogłam się doczekać ;) mam nadzieję że Louis się obudzi i wszystko będzie jakoś ok ;3 pozdro i weny ~ Misia
OdpowiedzUsuń